Zacznijmy od początku, czyli od tytułu. Pozytywne relacje to sformułowanie, które z założenia może kryć w sobie pułapkę. Co kryje się pod stwierdzeniem pozytywne? Słyszymy czasem o pozytywnych emocjach. Mówimy o kimś, że jest pozytywną osobą, co często oznacza, że widzimy ją w dobrym humorze. Na Instagramie oznaczamy zdjęcia hasztagiem.
Myślę, że wielu z nas rozumie pod pojęciem pozytywnych relacji, relacje zgodne, takie, w których więcej uśmiechu niż złości, w których panuje harmonia, strony tych relacji czują się ze sobą dobrze. I takie właśnie relacje pragniemy tworzyć z naszymi dziećmi. Nie ma w tym nic złego…tak długo, jak nie zaakceptujemy, że nasze relacje z dziećmi potrzebują także pomieścić te wszystkie emocje z drugiego krańca kontinuum. Dopóki nie zaakceptujemy, że dobra, zdrowa relacja mieści w sobie wszystko – czyli także złość, frustrację, smutek, gniew, rozczarowanie, zawód, zazdrość i wiele, wiele innych, które mniej lubimy, dopóty nie możemy mówić o pozytywnych relacjach’. Żeby to, co pozytywne, czyli radość, uśmiech, zachwyt, miłość mogły wybrzmiewać w pełni, potrzebujemy także dotykać i zauważać te emocje, których nie lubimy. A to często dla nas trudniejsze. I mam takie doświadczenie, że właśnie uciekanie od tych trudnych emocji i spraw decyduje o tym, że nasze relacje z dziećmi jednak nie są pozytywne.
Jak mimo niewyspania i ciągłego zmęczenia budować relacje z dzieckiem?
Rodzice małych dzieci mają trudność z zadbaniem o swój tzw. garnuszek. O napełnienie go tym, co sami lubią, co pozwala im się zrelaksować. Zadbaniem o własne potrzeby. Pojawienie się na świecie dziecka, zwłaszcza pierwszego dziecka, to rewolucja w życiu niemal każdego rodzica. W tej rewolucji potrzebujemy na nowo zadbać o swoje potrzeby i być może obrać inne niż dotychczas strategie na ich realizację.
Kilka wskazówek, które mogę dać:
• pamiętaj, że oprócz tego, że zostałeś rodzicem nadal jesteś też w tych wszystkich innych rolach, w których byłeś do tej pory. Często jest tak, że ta jedna rola tak determinuje nasze życie na najbliższych x lat, że na nic innego nie pozostaje już miejsca. Jednak warto dbać także o inne obszary. Więc jeśli miałaś jakieś hobby, nie porzucaj go całkiem, bo czasem zanurzenie się choć na 15 minut dziennie w to hobby, zregeneruje Twoje siły.
• Proszenie o pomoc. Wielu rodziców wpada w pułapkę bycia samowystarczalnym. I nasze zasoby wtedy z nas ulatują, my ich nie regenerujemy, a to prosta droga do wypalenia. Często teraz bywa tak, że nie mamy obok najbliższych, których można poprosić o pomoc. Ale można np. zamówić zakupy przez Internet, poprosić sąsiadkę, żeby zaopiekowała się naszym dzieckiem, my zrobimy to samo za tydzień. Można poszukać miejsc, w których dzieci są mile widziane, a takich powstaje coraz więcej i np. zwiedzić jakąś ciekawą wystawę z maluchem.
• Maksymalna uważność w trakcie czynności pielęgnacyjnych. Np. wtedy, kiedy przewijamy malucha, karmimy, kąpiemy czy usypiamy postarajmy się być w pełni obecni, dać dziecku nasze skupienie, czas i uwagę. Odłóżmy wtedy na bok telefony komórkowe, gazetę zostawmy na później. Dziecko nasycone naszą uwagą w tych momentach będzie spokojniejsze, bardziej współpracujące i łatwiej mu będzie w momentach pomiędzy tymi czynnościami zająć się samemu sobą.
Które zachowania dorosłych wpływają na relację z dzieckiem i ją zaburzają?
Właściwie każde nasze zachowanie wpływa na naszą relację z dzieckiem, bowiem dzieci uczą się przez przykład, a nie wykład;-)
To jakimi jesteśmy ludźmi na co dzień, jest dla naszych dzieci dużo ważniejszą lekcją na co dzień niż to, co im mówimy, jacy mają być. Co często robią rodzice, czasem nieświadomie, a co nie przynosi dobrych efektów:
1. Odwracanie uwagi.
To jest taki magiczny trik, bo on często ratuje nas rodziców w różnych trudnych sytuacjach, kiedy chcemy, żeby nasze dziecko nie płakało, nie przeszkadzało itd. Wtedy zazwyczaj odwracamy jego uwagę. Mówimy np. no nie płacz już, zobacz przecież już nie boli (albo co gorsza: nic się nie stało), zobacz, o tam leci samolot, widzisz. Albo np. kiedy dziecko chce jeszcze zostać na placu zabaw, a my chcemy już wracać i wiemy, że będzie awantura tajnymi sposobami wabimy dziecko, mówiąc np. O zobacz, piesek idzie, chodź pójdziemy za nim. Odwracanie uwagi ma bardzo często za zadanie zahamowanie emocji dziecka. Nie lubimy, kiedy nasze dzieci płaczą, złoszczą się, kiedy im czegoś zabraniamy. Więc żeby uniknąć spotkania z tymi emocjami, przekierowujemy uwagę dzieci gdzie indziej. To nie służy relacjom, bowiem dziecko w ten sposób traci kontakt ze sobą. Nie doświadcza trudnych emocji i nie uczy się też, że one są normalne, że każdy je ma. Nie uczy się też, jak sobie z nimi radzić. Kiedy my, dorośli, zaakceptujemy to, że nasze dzieci mogą przy nas doświadczać wszystkich emocji i że to dla nich zdrowe, wtedy łatwiej nam będzie zrezygnować z odwracania dziecięcej uwagi.
2. Nadmierne karanie i nagradzanie.
Kary i nagrody są mocno wpisane w system, w którym wychowujemy dzieci. Towarzyszą nam praktycznie ‚od zawsze’ i bardzo trudno jest z nich zrezygnować. Wielu rodziców, z którymi pracuję czy rozmawiam chciałoby, żeby ich dzieci nie ulegały presji otoczenia, żeby miały wewnętrzną motywację, były wewnątrzsterowne. Jednak jeśli dziecko przez pierwszych kilkanaście lat życia zanurzone jest w systemie kar i nagród, w systemie, w którym nie może decydować o niczym, bo większość decyzji podejmują za niego dorośli, bardzo trudno będzie mu w przyszłości nie ulegać wpływom kogoś silniejszego. Takie dziecko będzie szukać „rodzica” w grupie, w autorytetach przyzwyczajone do tego, że zawsze jest obok ktoś, kto wie lepiej za nie.
3. Złość, która jest efektem naszych napięć bądź brakiem asertywności.
Nasza złość szkodzi naszym dzieciom. Oczywiście jesteśmy tylko, albo może aż ludźmi i odczuwamy różne emocje. A już nasze własne dzieci potrafią w nas wzbudzić bardzo silne emocje. Jednak często nasze dzieci doświadczają naszej złości, choć tak naprawdę nie są jej przyczyną. Nasze napięcia wywołuje wiele różnych, trudnych sytuacji, z którymi mierzymy się na co dzień. Dzieci jedynie naciskają te guziki, które uruchamiają naszą złość. Często jest też tak, że nie radzimy sobie ze zdrowym stawianiem granic. Zamiast w porę na coś dziecku nie pozwolić, pozwalamy, bo nie wiemy, jak odmówić, a potem mamy do dziecka pretensje. Warto obserwować na ile nasza złość wynika czasem z braku naszej asertywności i co możemy robić inaczej oraz przyglądać się źródłom, z których płyną nasze emocje.
Mamy duży wpływ jako dorośli na to, jakie emocje przepływają w naszych relacjach z dziećmi. Oby jak najwięcej było tych pozytywnych emocji, budujących pozytywne relacje. Pamiętajmy, że nie ma złych dzieci, a każda zmiana w relacji powinna zaczynać się od nas samych.
Joanna Bzdzion